Opowiadanie o getcie z perspektywy przechodnia

To była środa, a dokładniej środa 12 sierpnia 1942 roku. Środa ta nie pozwalała mi spać przez wiele nocy. Środy tej, nigdy nie wymażę ze swojej pamięci…

Tego ranka nie mogłem spać. Zjadłem więc skromne śniadanie i wyszedłem na krótki spacer ulicami Praszki. Na szczęście godzina policyjna skończyła się, więc mogłem swobodnie się poruszać. Po wyjściu z kamienicy planowałem, jak spędzić ten dzień. Zdecydowałem, że zacznę szyć buty dopiero popołudniu, ponieważ po powrocie chciałem odpocząć, gdyż ostatnia noc nie była najlepsza.

Gdy spokojnie przechadzałem się ulicami miasta, usłyszałem krzyk kobiety. Zdziwiło mnie to. Wiedziałem, co prawda, że tego dnia planują likwidować getto, lecz nie spodziewałem się, żeby żandarmi w tym czasie mieli robić komuś krzywdę. Ci aktualni, których nie znałem dobrze, ze względu na to, że w lokalnym posterunku zmieniali się często, nie wydawali się szczególnie brutalni.

Zaciekawiony zmierzałem w stronę źródła dźwięku. Zaskoczony zobaczyłem wykopany rów. Stali nad nim w dwóch rzędach Żydzi. Były tam kobiety, mężczyźni i ku memu przerażeniu dziecko. To było nowo narodzone dziecko rodziny Neuman. Znajdowali się tam również esesmani, którzy po chwili zaczęli strzelać do więźniów. Żydzi wpadli do rowu.

Nie wiedziałem, co zrobić. Nie wiedziałem, dokąd pójść. Przerażony uciekłem.

Przez to tragiczne zdarzenie nie mogłem spać.

Najbardziej zabolało morderstwo dziecka. Boli do dzisiaj…

Tego makabrycznego wydarzenia nigdy nie usunę z pamięci, pozostanie ze mną na zawsze.

 

Podpowiedź:

Możesz usunąć tę informację włączając Plan Premium

Ta strona została stworzona za darmo w WebWave.
Ty też możesz stworzyć swoją darmową stronę www bez kodowania.